
Jak nie oszaleć przed świętami i czy istnieje sekret trafionego prezentu. Czas świąt, to w kontekście marketingowym niewątpliwie moment, w którym trudno oprzeć się wrażeniu, że każdy ma nam do zaoferowania prezent idealny. Social media pełne są reklam, znane osoby oznaczają współpracę reklamowe, a największe marki kuszą bożonarodzeniowymi kampaniami reklamowymi, które mniej lub bardziej zapadają nam w pamięć (któż z nas nie pamięta ciężarówki Coca-Coli i towarzyszącej jej piosenki?). Jakbyśmy się nie starali to od świątecznego szaleństwa nie sposób już uciec. Sprawa jest o tyle przewrotna, ze sama, Droga Czytelniczko i Czytelniku czytasz ten tekst na stornie oferującej zestawy prezentowe, w które twórcy włożyli naprawdę dużo serca. Gdyby to miał być typowo marketingowy wpis, napisałabym pewnie „wychodząc na przeciw oczekiwaniom naszych Klientek i Klientów przygotowaliśmy świąteczne sety, na tyle zróżnicowane i dopracowane, są już gotowym prezentem” albo „W naszej świątecznej ofercie każdy miłośnik kosmetyków wegańskich, naturalnej pielęgnacji i selfcare znajdzie coś dla siebie.” lub „Zestawy przygotowaliśmy z myślą o różnych potrzebach i różnym prezentowym budżecie” itd. I byłaby to prawda. Zajrzyjcie sami. Ale ja chcę skorzystać z okazji i dodać kilka słów od siebie. Zacznę od pytań, które chciałabym żebyś sama/sam sobie zadał. Po co obdarowujemy innych? Świąteczny zwyczaj? Obowiązek? Część tradycji? A może przyjemność? Jaki masz stosunek do robienia prezentów? Czy jest to dla Ciebie frajda, czy raczej coroczny stres? I wreszcie czy sama/sam lubisz być obdarowywany? W szkole podstawowej prowadziłam pamiętnik, do którego wpisywały się koleżanki i koledzy. Na potrzebę tego artykułu odszukałam go, by zacytować fragment jednego z wpisów, -. „Dając nie powinieneś mieć zahamowań, ani poczucia straty (…)”. Odnieśmy to wprost do prezentów. Robiąc prezent poświęcamy swój czas i energię na rozmyślania i poszukiwania, (w dobie inflacji) wydajemy często ciężko zarobione pieniądze na przedmiot lub usługę, która z założenia ma uszczęśliwić drugą osobę, a tym samym powinna i nas. Niestety nie zawsze tak jest. Pozwólcie proszę, na chwilę prywaty, ponieważ uważam, że na przykładzie z własnego podwórka dość dobrze rysują się typy obdarowujących i obdarowywanych. Moja mama, w sytuacji, gdy nie wiedziała co komuś podarować, kupowała to, co sama chciałaby dostać. Uczciwe, ale zazwyczaj były to prezenty średnio trafione. Mój mąż oczekuje niespodzianki, więc obdarowujący go zazwyczaj są kreatywni. Te pomysły (głównie moje, niestety, jak na przykład pióro z inicjałami lub zegarek) potem kurzą się na półce lub w szafce. Mój teść z kolei stawia na praktyczność - grzejące rękawiczki, koszulka termoaktywna (do dziś pamiętam minę szwagra, jak dostał pod choinkę „jedynie” przymałą koszulkę na rower, choć niestety bardzo kosztowną). Babcie działają na zasadzie „chybił-trafił”, wrzucają różności plus mandarynki i słodycze, też jest to jakiś sposób. Inni stawiają na totalne zaskoczenie i do prezentu dokładają coś zrobionego pracą własnych rąk (gipsowy anioł do kolekcji dla mojej mamy od kuzyna to był hit wigilii.) Ale byłam także na wieczerzy, gdzie do prezentów obowiązkowo dokładało się tzw. „ohydkę” czyli coś tak brzydkiego, że aż trzeba było to kupić. Była kupa śmiechu, ale i potem kupa rupieci.W takim razie, by było miło i przydanie, romantycznie i praktycznie… co robić? Jak obdarowywać „z głową” - czym się kierować? Jaki jest sekret trafionego prezentu? W moim odczuciu bardzo prosty. Słuchanie. Ludzie naprawdę często dzielą się z nami swoimi małymi i dużymi pragnieniami, zachwytami, zainteresowaniami.
Dotarło to do mnie dość wcześnie, bo już w liceum, gdy obdarował mnie ktoś, kto słuchał i słyszał. Zapamiętywał i potrafił tym zaskoczyć, na przykład pod choinką. Bliscy dzielą się często swoimi pragnieniami niekoniecznie przed Bożym Narodzeniem, po prostu w ciągu roku. Oczywiście, co innego, gdy przygotowuje się prezent dla dalekiej cioci z drugiego końca Polski, a co innego dla przyjaciółki.
Jednak w obu przypadkach, gdy jesteśmy UWAŻNI, trafimy. Oczywiście, bywa że sprawa jest dość trudna i wymaga dłuższego zastanowienia, przeanalizowania i powrotu pamięcią do wspólnie spędzonych chwil i rozmów. Zachęcam jednak, by tak do tego podejść. Z czułością i uważnością, o której tyle w Kraynie mówimy i piszemy.
Wybieranie prezentu będzie wówczas pamięciową wycieczką do wspólnie spędzonych chwil. Kolejna sprawa to miejsce, w którym kupujemy prezent. Rodzinna firma czy sieciówka? Mała księgarnia czy galeria handlowa? Odpowiedź jest raczej oczywista, ale zostawię ją Tobie. I ostatni krok - pakowanie. Możesz wrzucić podarunek do gotowej torebki, choć najlepiej wykorzystać te, które już masz (znam rodzinę, w której jest to zabawa-tradycja, używają tych samych toreb od kilkunastu lat!) możesz poprosić o pomoc przy pakowaniu w licznych punktach usługowych, ale jeśli tylko masz czas - zrób to samodzielnie, lub dołącz choćby bilecik wycięty i napisany odręcznie.
Spraw, by ten wymuskany piękny prezent miał coś swojskiego, nawet jeśli niedoskonałego. To uczyni go jedynym w swoim rodzaju, zamknie w sobie coś Twojego. Wtedy - musi być trafiony. :)