
Mniej.
Stanęliśmy przed wyborem- albo opamiętamy się i ograniczymy
konsumpcyjne podejście do życia, pęd za pieniędzmi i dobrami
materialnymi, albo zaraz zjemy sami siebie. Nasza planeta nie dotrzyma
nam tempa.
Hasła tego typu, dla wielu z nas jeszcze nie tak dawno, wydawały się
być sloganami, ostrzeżeniami, które w zależności od naszej wrażliwości i
wiedzy, dotykały nas bardziej lub mniej. Wiedzieliśmy, ze kiedyś na
pewno trzeba będzie „coś zmienić”, ale wielu z nas myślało, że przecież
nie już, nie od razu, nie teraz, bez przesady. Poza tym zmian dokonywać
trzeba na najwyższych szczeblach, globalnie, nie lokalnie. Uspokajaliśmy
sumienie, dokonywaliśmy kolejnych zakupów, odkładając dobro naszej
planety (a w gruncie rzeczy nas samych!) na później.
Zamknięci z samym sobą.
I przyszła pandemia.
Zamknięci w domach, zostaliśmy zmuszeni do bycia ze sobą. Najpierw na chwilę, na dwa tygodnie, na miesiąc, rok...
Odłużmy na moment głównego winowajcę całego zamieszania (a właściwie
powinno się powiedzieć- trzęsienia ziemi) - wirusa. I skupmy się na tym,
co zdecydowana większość przeżywała w domach w oczekiwaniu na rozwój
wydarzeń.
Nie byliśmy tylko skazani na nieustanne bycie z bliskimi. Zostaliśmy
skazani również na bycie z samym sobą. Stanęliśmy na przeciw własnego
odbicia w lustrze i zobaczyłyśmy nasze twarze bez makijażu, nasze ciała w
domowych ubraniach, nasze relacje prowadzone bez pośpiechu... Świat
zatrzymał się, przyroda odważyła się wkraczać w miejsca, które jej
odebraliśmy. Jak się ze sobą czuliśmy? Za czym zatęskniliśmy? Co
przynosiło nam ukojenie? Czy polubiliśmy siebie? Warto z perspektywy
czasu zadać sobie takie pytania.
Wielu z nas poczuło chęć zmian. Czystki w szafach, sprzedaż i zakupy z
drugiej ręki, przez internet, bez pośpiechu. Zapragnęliśmy przestrzeni.
Umówmy się- nie każdy miał tyle szczęścia, by koić pandemiczny niepokój w
zaciszu domowego ogrodu. Zaczęliśmy więc porządkować nasze domy,
garaże, szafy i głowy.
Zaczęliśmy uważać, co kupujemy, wspierać mniejsze firmy, doceniać
produkty robione z sercem. Ograniczyłyśmy makijaż, za to holistycznie
podeszliśmy do pielęgnacji. Paradoksalnie, wielu z nas zdało siebie
również sprawę, że w dobie nowej rzeczywistości zaczęliśmy w gruncie
rzeczy potrzebować...mniej.
Nie kupuj kolejnego kremu.
Chcąc mniej, możemy więcej. Taką zasadę przyjęliśmy w Kraynie. Patrząc
jak przez ostatnie lata rynek kosmetyków napęczniał od nowości, do
każdego typu skóry, wieku i części ciała, jak tysiące influencerek
namawiają do kupowania kolejnych palet do malowania oczu, jednorazowych
masek w plastikowych opakowaniach i tysięcznego błyszczyka
postanowiliśmy pójść pod prąd. (A może właśnie wraz z nowym prądem?)
Chcemy zminimalizować ilość kosmetyków, których używamy. Zaoferować
kosmetyki, które spełnią wiele ról nie tracąc na jakości. Dlatego jeśli
masz już krem, nie kupuj kolejnego. Zużyj go, lub podaruj komuś jeśli Ci
się nie sprawdza i dopiero wówczas spokojnie przemyśl następny zakup.
Wybierz świadomie, skonsultuj się ze specjalistą, kup krem, który będzie
dobry na dzień i na noc, pod makijaż i jako maska, gdy nałożysz jego
grubszą warstwę. Ile kosmetyków zastąpisz wówczas jednym? Około
pięciu...! Zamiast pięciu opakowań, po użyciu zostanie Ci jedno.
Wybierając coś z kolekcji Krayny, zamiast plastikowej tuby lub słoiczka
dostaniesz szklaną butelkę z metalową zakrętką. Możesz jej użyć na
dziesiątki sposobów.
Postaw na prostotę. Weź głęboki wdech i ciesz się z małych rzeczy. Ze świadomego ograniczenia. Ze złotej prostoty.
Nasza przyszłość leży w naszych rękach.