
Jesień przyszła dużo szybciej niż ta, zaznaczona w kalendarzu. Chłodne wieczory i nieśmiało odkręcany kaloryfer sprawiły, że coraz poważniej myślimy o tym wszystkim, co czeka nas „w długie jesienne i zimowe wieczory”. Czy tylko na mnie czekają sezonowe porządki w szafach, lodowce, zamrażarce, umycie okien i sterta zdjęć do wywołania z wakacji? W kosmetykach na szczęście nie - bo KRAYNA zadbała o mój kosmetyczny minimalizm. Super krem, który sprawdza się także jako baza pod makijaż, olejek malina&rozmaryn, który działa jak nawilżający płaszcz ochronny, błyszczyk i odżywka do rzęs w jednym i olej myjący, z którego raz w tygodniu robię peeling cukrowy. Szkoda, że kremy nie działają też na moją organizację ubrań… A może działają? Bo wiem, że muszę tę kwestię uporządkować i że to możliwe, w końcu z pielęgnacją się udało, jedna rzecz może spełnić wiele zadań! Ale do rzeczy. Niestety bywa, że w natłoku obowiązków, coraz gęstszego od smogu powietrza ostatnie, o czym przychodzi nam myśleć to komfort nas samych. A szkoda. Jako ciekawostkę opowiem Wam w kilku zdaniach o mieście Norylsk. Jest takie miasto daleko w głąb i na północ Rosji, jeśli pragniecie na szybko się tam przenieść - wystarczy, że wpiszecie w wyszukiwarkę Google grafika tę nazwę i od razu poczujecie klimat, który chcę Wam opisać w kolejnych zdaniach. Do Norylska bardzo trudno się dostać wszystkim tym, które nie są stałymi mieszkańcami, turyści w zasadzie nie mają tam wstępu. Jednak dwójce bardzo zawziętych polskich podróżników po dwóch latach starań udało się uzyskać właściwe dokumenty (polecam Wam ich kanał na YT i Instagramie - Planeta Abstrakcja). To bodaj najbardziej przemysłowe miasto świata dla swoich mieszkańców jest bezwzględne. Smutne, brudne i szalenie zanieczyszczone. Na budynkach rozklejone są plakaty o pomocy dla osób uzależnionych z wizerunkiem smutnego dziecka. Mimo to, ludzie jakoś próbują tam żyć, szukają drobnych przyjemności i sposobów, jak można sobie ulżyć. Największe wrażenie zrobiła na mnie historia tamtejszych morsów. I mam tu na myśli ludzi, rzecz jasna :) Morsowanie w dobie pandemii przybrało nowy wymiar, po setkach tysięcy memów, wszyscy wiemy o co chodzi. I wyobraźcie sobie kochane Czytelniczki i Czytelnicy, że oni morsują tam w …. zbiorniku przemysłowym! W którym woda absolutnie (jeśli wierzyć tabliczkom przy brzegu) się do tego nie nadaje. Ba! Jest tam działający od prawie 70 lat klub morsa! Wyobrażacie sobie jak wielkie jest w tych ludziach pragnienie rozrywki na świeżym powietrzu, spotkań towarzyskich podyktowanych chęcią (wątpliwą pewnie, ale jednak) poprawienia swojego zdrowia, odporności i samopoczucia? A jak wielu z nas przewraca oczami, że musi czasem ruszyć się z kanapy, że musi wywlec rower z piwnicy i się przejechać, że eksperci radzą, by pielęgnować twarz i ciało czymś więcej niż mydłem… To, co posiadamy, to, gdzie mieszkamy, w jakim mieście żyjemy, ta nasza wolność… to ogromny przywilej. Traktujmy się więc z czułością i cieszmy się tym, co mamy. Nasze nastawienie w dużym stopniu wpłynie na efekty. Potraktuj poranną pielęgnację z wdzięcznością. Bieżącą wodę, szczotkowanie zębów, masaż twarzy wegańskim olejem myjącym, krem w którym jest to, co rośnie wokół. Mamy się fajnie. Ktoś mi kiedyś powiedział że jak jest mi smutno, to powinnam się uśmiechnąć na siłę do siebie, bo samo poruszenie tych partii twarzy już mi pomoże i uśmiech, nawet do siebie- jest zaraźliwy. Na mnie działa. Więc się uśmiecham. Spróbujesz?